Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Niebo w płomieniach - Blog Jarosława Makowskiego Niebo w płomieniach - Blog Jarosława Makowskiego Niebo w płomieniach - Blog Jarosława Makowskiego

17.11.2018
sobota

„Nie zapomnij o ubogich”

17 listopada 2018, sobota,

To nie Kościół jest drogą ubogich, to ubodzy są drogą Kościoła.

1. Kard. Bergoglio jako duszpasterz poznawał brutalność życia, pracując w slumsach Buenos Aires. Nie dziwi więc, że ubodzy, wykluczeni, zepchnięci na margines znajdują się w centrum jego nauczania – a dziś, 18 listopada, obchodzimy zainicjowany przez Franciszka II Światowy Dzień Ubogich. W Katowicach, odpowiadając na apel papieża, powstała inicjatywa Zupa w Kato.

Pisząc swój esej „Pobudka Kościele”, który jest próbą nakreślenia społecznej ewangelii Franciszka, pokazywałem, że papież swoje doświadczenie Kościoła ubogiego i dla ubogich postanowił przenieść na cały Kościół, gdyż jest to również sedno nauczania ewangelicznego, którego nie da się zrelatywizować. Na nic mówienie, że trzeba odróżnić „dziadostwo”, którego księża nie pochwalają, od „ubóstwa”, z którym należy walczyć. W swej adhortacji „Evangelii Gaudium” Franciszek pisze: „Jest to orędzie tak jasne, tak bezpośrednie, tak proste i wymowne, że żadna kościelna hermeneutyka nie ma prawa go relatywizować. (…) Aparaty pojęciowe istnieją po to, by ułatwiać kontakt z rzeczywistością, którą chcemy wyjaśnić, a nie po to, aby się od niej oddalić. Odnosi się to przede wszystkim do wezwań biblijnych, zachęcających z taką determinacją do miłości braterskiej, do pokornej i ofiarnej służby, do sprawiedliwości, do miłosierdzia względem ubogiego. Jezus ukazał nam tę drogę uznania drugiego człowieka swoimi słowami i gestami. Dlaczego zaciemniać to, co jest tak jasne?” (nr 194).

2. Ta idea oczywiście nie jest nowa. Już Sobór Watykański II mówił o „preferencyjnej opcji na rzecz ubogich”. Ubodzy w centrum Kościoła to również owoc doświadczenia teologii wyzwolenia, która zrodziła się w Ameryce Łacińskiej. Choć obecny papież nie popierał jej wprost, gdyż Watykan za czasów Jana Pawła II dostrzegał w niej „parodię marksizmu”, to rozumiał jej źródła i przyczyny popularności. Czym zatem jest teologia wyzwolenia?

Przywołajmy na świadka jej „ojca”, katolickiego teologa Gustava Gutiérreza, który w pierwszym zdaniu swojego dzieła „Teologia wyzwolenia” pisze: „Książka stanowi próbę refleksji opartej na Ewangelii i na doświadczeniu ludzi zaangażowanych w proces wyzwolenia rozwijający się na uciskanej i wyzyskiwanej ziemi Ameryki Łacińskiej. Refleksja ta ma charakter teologiczny; zrodziły ją przeżycia wspólnych wysiłków zmierzających do zlikwidowania obecnej niesprawiedliwości i zbudowania innego społeczeństwa, bardziej wolnego i ludzkiego”.

Refleksja Gutiérreza rodzi się więc z żywego doświadczenia ucisku, kładzie akcent na wyzwolenie od głodu, poniżenia, marginalizacji, ubóstwa, nierówności… To Jezus z Nazaretu – a konkretnie wiara w niego jako Zbawiciela – jest tym, co wyzwala człowieka z ucisku. Celem wyzwolenia jest zatem powrót do sprawiedliwości, do pokonania nierówności i głodu. W tym kontekście mówi się więc o „strukturalnym grzechu społecznym”, czyli niesprawiedliwym rozdziale dóbr prowadzącym do wyzysku i niesprawiedliwości społecznej będącej dziś problemem nowoczesnej wspólnoty.

Ponadto dla teologów wyzwolenia tak samo ważna jak ortodoksja (oficjalne nauczanie, które głosi Kościół) jest ortopraksja (sposób życia polegający na naśladowaniu Jezusa). Kościół zachodni do perfekcji opanował głoszenie ortodoksji, sprowadzając ją w ostatnich latach do etyki seksualnej i bioetyki. Z Watykanu od 30 lat dobiegało to samo stanowcze „nie”: nie dla prezerwatyw, nie dla związków partnerskich, nie dla in vitro. Sytuacja wygląda następująco: Kościół oburza się na widok odsłoniętych piersi, ale często przechodzi obojętnie, gdy jest świadkiem nierówności społecznych. Tymczasem Franciszek zmienia główną oś sporu: już nie „cywilizacja życia” kontra „cywilizacja śmierci” – opozycja tak ważna dla Jana Pawła II – ale „kultura wykluczenia” kontra „kultura solidarności”.

To dlatego w centrum nauczania obecnego papieża znaleźli się ci wszyscy, których symbolami są biblijna wdowa, dziecko i obcokrajowiec, a więc ludzie marginesu potrzebujący naszej opieki i troski. Dziś papież mówi do nich i w ich imieniu. Imię zresztą wybrał nieprzypadkowo. Na jednym ze spotkań z dziennikarzami tak tłumaczył swoją decyzję: „Opowiem wam historię. (…) Podczas wyboru obok mnie był arcybiskup senior São Paulo, a zarazem były prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa kardynał Cláudio Hummes – wielki przyjaciel, wielki przyjaciel! Kiedy robiło się trochę niebezpiecznie, dodawał mi otuchy. A kiedy doszło do dwóch trzecich głosów, rozległy się zwyczajowe oklaski, bo wybrano papieża. On objął mnie, ucałował i powiedział: Nie zapominaj o ubogich. Te słowa zapadły tutaj – ubodzy, ubodzy. Potem od razu, w odniesieniu do ubogich, pomyślałem o Franciszku z Asyżu. Pomyślałem też o wojnach, a tymczasem dalej trwało liczenie głosów, aż do ostatniego. Franciszek jest człowiekiem pokoju. I stąd wzięło się imię, w moim sercu: Franciszek z Asyżu, który jest dla mnie człowiekiem ubóstwa, człowiekiem pokoju, kochającym stworzenie i strzegącym go; w obecnych czasach także nasza relacja ze światem stworzonym nie jest zbyt dobra, nieprawdaż? On jest człowiekiem dającym nam tego ducha pokoju, człowiekiem ubogim… Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich!”.

Wiara bez uczynków jest martwa. Dlatego papież powtarza, że musi wołać o pomstę do nieba na widok księdza w najnowszym modelu auta, gdy w tym samym czasie tyle dzieci na świecie nie ma co jeść.

3. Kościół nie jest dla tych, którzy się dobrze mają, ale przede wszystkim jest dla tych, którzy mają się źle – są poranieni, cierpią głód i prześladowania. W takiej optyce na pierwszy plan wysuwa się nie tyle ortodoksja, ile ortopraksja właśnie – „znak firmowy” papieskiego nauczania i sposób jego działania. Już nie figura nauczyciela, jak za Jana Pawła II dominuje w przepowiadaniu Kościoła, lecz figura świadka, miłosiernego Samarytanina, który idąc przez życie, czyni dobro – pomaga bliźnim.

Franciszek na pierwszym planie stawia nie doktryny, prawa, nakazy czy zakazy, lecz człowieka, który cierpi. Ubogiego – nie tylko cierpiącego niedostatek, ale każdego, kto prosi Kościół o chleb, a niejednokrotnie dostaje kamień: geja, kobietę, która dokonała aborcji, ludzi, którzy żyją w związkach niesakramentalnych, byłych księży. Tę logikę, owoc doświadczenia Kościoła latynoamerykańskiego, sprowadzającą się do zasady trzech kroków: widzieć – osądzać – działać, dobrze opisuje jezuita Hans Waldenfels: „Ojciec Święty wspomina listy, które otrzymywał od homoseksualistów, oraz kobietę, która przeżyła aborcję i rozpad małżeństwa, a potem wstąpiła w drugi, szczęśliwy związek, w którym urodziła pięcioro dzieci. Są to ludzie, którym w osobistej historii życia Kościół nie (…) [tyle] nie pomógł, [ile] wręcz zadał nowe, trudno gojące się rany”.

To nie Kościół jest drogą ubogich, ale to ubodzy są drogą Kościoła. Każdy, kto starałby się podważyć tę zasadę lub ją w jakikolwiek sposób relatywizować, podważa przesłanie Ewangelii. Franciszek wprost mówi o tym w adhortacji „Evangelii gaudium”: „Każda wspólnota Kościoła, która nie zamierza w pełni i w sposób twórczy skutecznie współpracować, aby ubodzy żyli godnie i nikt nie był wykluczony, narazi się także na ryzyko rozkładu, chociaż mówi o tematach społecznych lub krytykuje rządy. Łatwo podda się w końcu światowości duchowej, maskowanej praktykami religijnymi, bezowocnymi zebraniami lub pustymi przemówieniami”.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. „ jezuita Hans Waldenfels o papieżu: „Ojciec Święty wspomina listy, które otrzymywał…”.

    Jezus z Nazaretu powiedział do Boga: „ przychodzę do ciebie. Ojcze Święty …” (Jana 17:11)

    Jezus do uczniów: „I nikogo na ziemi nie tytułujcie ojcem, bo macie jednego Ojca — tego w niebie” (Mateusza 23:9).