Jeśli Kościół chce trafić do ludzi młodych, to musi zapomnieć o moralizatorstwie i doktrynerstwie. Czy jest to możliwe w Kościele nad Wisłą?
1. W Rzymie zakończył się synod. Przez 25 dni biskupi z całego świata rozmawiali o młodzieży. Hasło spotkania brzmiało: „Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania”. W sobotę hierarchowie przyjęli dokument końcowy, w którym najwięcej dyskusji budziły wątki związane z seksualnością.
Teraz nie chcę się koncentrować na dokumencie. Chcę słów kilka napisać o kazaniu, jakie w niedzielę, kończąc obrady synodalne, wygłosił papież Franciszek. Bo ono, jak się zdaje, dobrze pokazuje, z jakimi odczuciami mierzy się po synodzie sam biskup Rzymu.
2. Cóż takiego powiedział Franciszek? Po pierwsze, przeprosił młodych za to, że tak często nie są przez Kościół słuchani. „Chciałbym powiedzieć ludziom młodym, w imieniu nas wszystkich dorosłych: przepraszam, jeśli was nie wysłuchaliśmy, jeśli zamiast otwierać dla was serce, napełnialiśmy wasze uszy”.
Przypomnijmy, że Franciszek zaczynał swój pontyfikat od spotkania z młodymi w czasie Światowych Dni Młodzieży w Brazylii. To wtedy zachęcał ich, mówiąc: „czyńcie raban”. Dziś sam papież bije się w piersi, czyniąc rachunek sumienia w imieniu Kościoła. Jak ten rachunek brzmi: otóż znów za dużo Kościół – ustami swoich nauczycieli – mówi, naucza, a za mało Was słucha. Dziś, zdaje się mówić papież, potrzebujemy Kościoła słuchającego, a nie tylko nauczającego. Szczególnie gdy idzie o duszpasterstwo młodych.
Po drugie, papież jasno stwierdza, a słowa te kieruje przede wszystkim do kościelnych nauczycieli, że trzeba skończyć z dwoma nawykami: z doktrynerstwem i moralizatorstwem. Wiara, zdaniem Franciszka, nie może koncentrować się na formułach doktrynalnych, bo wtedy nie porusza serc. I nie może też sprowadzać się do moralizatorstwa – choroba rodzimych kaznodziejów i nauczycieli. Zatem, dodaje Franciszek, nie możemy być doktrynerami ani moralizatorami, jeśli chcemy przyciągnąć do Kościoła młodych.
3. Czy papież daje jakąś receptę, by Kościół skutecznie przemawiał do młodych? Tym, czego potrzebuje dziś Kościół, tym, co ma przyciągnąć ludzi do niego, jest – zdaniem papieża – bliskość. Z kim? Z tymi, którzy są słabi, którzy są odtrąceni, którzy są poniżani. Bliskość lub – by użyć bliskiego naszym sercom słowa „solidarność” – to istota wiary. Bo wiara martwa jest bez świadectwa.
Solidarność, mówi zatem Franciszek, „stanowi odtrutkę na pokusę gotowych recept”. Solidarność to odwaga opuszczenia bezpiecznej przystani, by spotkać się z tymi, którzy „nie są z naszego grona”. Solidarność w końcu to zachęta, by pobrudzić sobie ręce, chodząc tam, gdzie do tej pory nas nie było – a to z wygody, a to z przekonania moralnej wyższości.
Pokolenie Facebooka i Instagrama nie potrzebuje dziś więc nauczycieli. Jeśli zaś słuchają nauczycieli, to tylko o tyle, o ile ci nauczyciele są również świadkami.
29 października o godz. 14:11 34820
Moralizatorstwo i doktrynerstwo.Sprawa beznadziejna.Bo seminaria czyż nie wpajają swoim studentom tych dwóch przywar ,będących podstawą ogłupiania bożego ludu.Slychać to w domach bożych a czym się posługuje flaszka z Gdańska o oprócz hodowli danielii i przekazu do dziennikarza aby sp,,,,ł.,jak nie tymi narzędziami słowa? Skończy się to w sytuacji jak wiara w Nadprzyrodzone ,zostanie sierotą ,bez religji.