Wspólnota wierzących, która ma złe pojęcie Boga, ma przede wszystkim zły Kościół, złą teologię i złe duszpasterstwo
1.
Na tak postawione przez „Gazetę Wyborczą” pytanie, odpowiedź może być tylko jedna: o wszystkim!
Jeśli sam Bóg nie nakłada na ludzki umysł i język kagańca, to tym bardziej nie może czynić tego Kościół. Krótko: nie ma, ba, nie może być w Kościele tematów tabu.
A że jest to w Kościele możliwe, pokazuje obecny papież Franciszek. Wtedy, gdy mówi, że „kim on jest, by osądzać gejów”. Wtedy, gdy zachęca młodych, by robili w Kościele raban. Gdy namawia do dyskusji o celibacie. I wtedy choćby, kiedy odpisując na list lewicowej gazety „La Repubblica” głosi, że „niewierzący powinien być wierny własnemu sumieniu”.
Zgoda: rodzimych stróżów ortodoksji swym zachowaniem i mową wprawia papież w drżenie. Ale zarazem jest w tym papieskim zachowaniu radykalizm, który przejawia się w wierności Ewangelii.
2.
Choć wolno w Kościele mówić o wszystkim, to zarazem nie wszystko wypada. I nie wszystko, szczególnie chrześcijaninowi, przystoi.
Ale w polskim Kościele szczególnie biskupi pokazali, że można powiedzieć wszystko – włącznie z naruszaniem godności ludzkiej. Bo przecież z czymś takim mamy do czynienia, gdy zwolenników in vitro określa się mianem spadkobierców Frankensteina. To dokładnie ma miejsce, gdy o feministkach mówi się, że to „beton, na który kwas solny nie pomoże”.
Sęk w tym, że takie wypowiedzi nic nie mówią o dzieciach poczętych dzięki in vitro i ich rodzicach, czy o feministkach. Wiele za to mówią o Kościele katolickim i o kościelnym języku, używanym do opisu świata.
3.
Jeśli Kościół kochasz, nie krytykujesz. To jedna ze złotych zasad, którą wciąż próbuje się szantażować krytycznie myślących katolików. Dlaczego? Logika jest taka: „Kościół jest matką. A matki się nie krytykuje”.
Jednak gdy widzisz zło, także w Kościele, i nie reagujesz, stajesz się tego zła współsprawcą. Dlatego „krytyka tego, co jest złe w Kościele, nie jest atakiem na Kościół. Jest służbą Kościołowi”. Chwila, w której zrozumie to polski Kościół, będzie chwilą, kiedy zbliży się zdecydowanie do ewangelicznego przesłania.
4.
Niemiecki filozof Hegel mówił: „naród, który ma złe pojęcie Boga, ma także złe prawa, złe państwo i złe rządy”.
Parafrazując Hegla można by rzec: „wspólnota wierzących, która ma złe pojęcie Boga, ma przede wszystkim zły Kościół, złą teologię i złe duszpasterstwo”. Co to znaczy?
Ano to, że dziś największym wrogiem Kościoła rzymskokatolickiego nie są liberalne media, zagorzali antyklerykałowie, ale sam Kościół. Kościół, który zamiast chronić całą wspólnotową orkiestrę wygrywającą rytmy Ewangelii, zdecydował, że jedynym i niekwestionowanym dyrygentem tej orkiestry będzie „miły i uśmiechnięty zakonnik z Torunia”.
Czy to mnie jakość specjalnie martwi? Paradoksalnie: im gorzej dzieje się w Kościele jako instytucji, tym lepiej dla wiary. Wiary, która przecież ma się opierać na sile, jaką daje zaufanie pokładane w Robotniku z Nazaretu. A nie na sile czerpanej z przynależności do instytucji kościelnej.
5.
I na koniec: dyskusja w „Gazecie” wciąż obracała się wokół pytania: ile jest w Kościele wolności do otwartej dyskusji. Otóż tyle jest wolności na zewnątrz nas, ile jest wolności w nas. Im więcej wolności we mnie, tym więcej wolności także wokół mnie.
Tymczasem brak w polskim Kościele otwartych dyskusji publicznych pokazuje jedno: że mało jest wolności w sercach i umysłach tych, którzy dziś Kościół katolicki w Polsce reprezentują. I mu przewodzą.
12 września o godz. 16:12 11376
Spokojnej i rzeczowej dyskusji wymaga na pewno w Kościele kwestia homoseksualizmu i duszpasterstwa osób homoseksualnych. Wstępem do ciekawej debaty może być wywiad opublikowany 17 lipca 2012 roku przez ONET RELIGIA: „Homo-lobby ma swoich ludzi na kluczowych stanowiskach w Kościele”.
Jacek Gądek: Czym jest „homoherezja”?
Ks. dr hab. Dariusz Oko: Jest odrzuceniem oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego nt. homoseksualizmu. Zwolennicy homoherezji nie zgadzają się z tym, że skłonność homoseksualna jest zaburzeniem osobowości. Kwestionują przekonanie, że czyny homoseksualne są sprzeczne z prawem naturalnym. Obrońcy homoherezji opowiadają się też za udzielaniem gejom święceń kapłańskich.
Dlaczego ksiądz w ogóle zajmuje się homoherezją?
Realizuję mój podstawowy obowiązek człowieka, chrześcijanina i księdza. Homoherezja to kościelna wersja homoideologii. Ideologia homoseksualna to po prostu kolejna współczesna ideologia, która ma dać ludziom namiastkę sensu życia. Każdy człowiek niezbędnie potrzebuje takiego sensu, a kiedy nie potrafi odkryć tego autentycznego, to wymyśla sobie jakiś ersatz (namiastkę).
Przykład?
W pewnym momencie większość Włochów uwierzyła w faszyzm, większość Niemców w nazizm, większość Rosjan w bolszewizm, a większość Japończyków w boskość cesarza. Teraz mają się czego wstydzić.
Filozof i teolog ma chronić społeczeństwo przed absurdem, ma rzetelnie myśleć i uczyć takiego myślenia. Ma przeciwstawiać się mediom, kiedy te ogłupiają. Bo kiedy zasypiają rozum i wiara, wtedy budzą się i szaleją demony ideologii.
Homoseksualizm jest wedle księdza groźny?
Jakakolwiek dyskusja nt. homoideologii powinna uwzględniać podstawowe wyniki rzetelnych badań naukowych….
… co one pokazują?
Statystycznie geje kilkadziesiąt razy częściej niż normalni mężczyźni dopuszczają się aktów przemocy seksualnej wobec dzieci i młodzieży oraz kilkadziesiąt razy częściej chorują na AIDS, jak również na inne ciężkie choroby weneryczne. O czym tu zatem jeszcze dyskutować? Jakże można propagować taki styl życia – albo raczej umierania?
Za kilkadziesiąt lat ludzie uwiedzeni przez nową ideologię będą się okropnie wstydzić tego, że byli aż tak naiwni i bezkrytyczni.
Pamięta ksiądz aferę wokół homoseksualnych zachowań abp. Juliusza Paetza?
Niestety, tak… Podobne skandale wybuchają w wielu krajach. Przykłady można mnożyć. Dla mnie szczególnie wymowna jest historia abp. Remberta Weaklanda, który w latach 1977-2002 rządził diecezją Milwaukee w USA. On sam przyznał, że jest gejem i współżył z wieloma partnerami – także jako arcybiskup. Jest z tego tak dumny, że ostatnio napisał nawet o tym książkę. Należy do grupy tych ludzi, którzy celebrują swój homoseksualizm.
W ciągu całego swego urzędowania – przez 25 lat – nieustannie sprzeciwiał się Stolicy Apostolskiej i chronił księży gejów, pomagając im uniknąć odpowiedzialności za przestępstwa seksualne, których się seryjnie dopuszczali. A urzędowanie zakończył gigantyczną defraudacją, kradnąc z kasy diecezji ok. pół miliona dolarów na utrzymanie jednego ze swoich kochanków.
Z kolei jeden z najbardziej wpływowych swego czasu ludzi Kościoła, Marcial Maciel Degollado, założyciel Legionistów Chrystusa, okazał się biseksualistą, który dopuszczał się ciężkich przestępstw seksualnych na wielu członkach i małoletnich uczniach własnego zakonu. A nawet na własnym synu.
Jakim cudem przez tak długi czas nad tak wpływowymi osobami w Kościele był rozpostarty parasol ochronny?
Różnego rodzaju lobbies istnieją w wielu środowiskach. To nie jest specyfika Kościoła katolickiego.
A to homo-lobby w Kościele na ile jest silne?
O jego sile na pewno świadczy fakt tuszowania wielu ciężkich przestępstw seksualnych osób duchownych, ale także stopień zaburzenia procesu doboru kandydatów na biskupów, możliwość robienia „kariery” pomimo prowadzenia podwójnego życia, pomimo posiadania skłonności, która dziś wyklucza studentów teologii z kapłaństwa.
Zatem jak silne jest to lobby?
Trudno powiedzieć. Sam ksiądz kard. prymas Józef Glemp, wspominając w ostatnich latach początek swojej posługi biskupiej w Warszawie, powiedział: – Kiedy obejmowałem tę diecezję, nie spodziewałem się, jak silne jest lobby homoseksualne w Kościele.
Na pewno wielu księży boi się tej potężnej grupy wpływu. Skąd się biorą nerwice i choroby serca u księży, którzy starają się tej grupie przeciwstawić i mówią głośno o potrzebie oczyszczenia Kościoła?
No właśnie – skąd?
Widocznie lękają się oni działania jakiegoś wpływowego lobby, które sprawuje władzę i któremu mogą się narazić. Żeby takie ukrywanie i tolerowanie zła było możliwe, trzeba przecież mieć swoich ludzi na wielu kluczowych stanowiskach, trzeba tworzyć już nie tylko homo-lobby, ale nawet homo-mafię.
Dzisiejszy minister sprawiedliwości Jarosław Gowin (PO) interweniował nie tylko w sprawie przypadku przywołanego abpa Juliusza Paetza. On też natknął się na to lobby?
Tak. Jeszcze jako senator, mówił o tej grupie, gdy chodziło o skandal homoseksualnych nadużyć księży w diecezji płockiej, przestępstw molestowania młodzieży i kleryków oraz tuszowania tych faktów. Stwierdził, że kiedy interweniował w Kościele jeszcze ws. abpa Paetza, odnosił wrażenie, że ma do czynienia z jakąś mafią, która w swoim interesie brutalnie neguje nawet najbardziej oczywiste fakty.
Skąd się biorą księża-pedofile?
Skąd się biorą księża-pedofile?
To głównie problem wychowania w rodzinie, szkole, seminarium duchownym. Ale przede wszystkim chciałbym zdemaskować jedno powszechne kłamstwo medialne…
Jakie?
Otóż media mówią o pedofilii duchownych, tymczasem najczęściej chodzi tu o efebofilię, czyli o wynaturzenie polegające na pociągu dojrzałych, homoseksualnych mężczyzn nie do dzieci, ale do pokwitających i dorastających chłopców w wieku 11-17 lat.
Po co ksiądz czyni takie rozróżnienie?
Bo efebofilia to typowe zaburzenie osobowości łączące się z homoseksualizmem. Ponad 80 proc. ujawnionych w USA przypadków przemocy seksualnej duchownych to efebofilia, a nie pedofilia. Skandale przemocy seksualnej, które wstrząsnęły Kościołem, w przytłaczającej większości były dziełem duchownych homoseksualnych.
A widzi ksiądz związek pomiędzy celibatem a skandalami seksualnymi?
Wielu psychologów i psychiatrów udowodniło, że nie ma związku między celibatem i pedofilią. Natomiast inni wykazali, że istnieje związek pomiędzy homoseksualizmem i pedofilią. Wielu wskazuje też na fakt, że ok. 80 proc. pedofilów skazanych w USA to homoseksualiści.
Wśród księży skazanych za pedofilię geje stanowią ok. 90 proc. Dane te świadczą o tym, że Kościół ma problem raczej z homoseksualistami niż z pedofilami.
Co zrobić z homoseksualnymi księżmi? Przecież nie sposób ukryć, że oni istnieją.
Jeżeli pozwolimy na swobodną działalność księży-gejów, to w kilkanaście lat mogą oni zniszczyć całe klasztory i diecezje – jak w USA, gdzie powołanie księdza coraz częściej bywa nazywane gay profession (czyli „zawód gejowski”) albo jak w Irlandii, gdzie do opustoszałych seminariów mężczyźni boją się pójść z obawy, że zostaną posądzeni o zaburzenia.
Pedofilia i efebofilia dotyczą jakoś szczególnie Kościoła katolickiego?
Absolutnie nie! Badania w wielu krajach pokazują, że problem ten dotyczy o wiele bardziej innych środowisk i grup zawodowych.
Śledząc doniesienia prasowe można odnieść zupełnie inne wrażenie.
Według badań na tysiąc przypadków pedofilii albo efebofilii tylko jeden dotyczy sfery Kościoła katolickiego. W USA na 10 tys. osób w to uwikłanych przypada jedynie 3-5 księży katolickich. Statystycznie o wiele bardziej obciążeni są tutaj np. żonaci duchowni protestanccy i nauczyciele – zwłaszcza sportu.
Czy osoba homoseksualna może zostać księdzem katolickim?
Nie. Zdecydowanie nie. Mówią o tym wyraźnie oficjalne dokumenty Watykanu.
Co papież Benedykt XVI zrobił w walce z homoseksualizmem w Kościele?
Obecny papież wprowadził w oficjalnych dokumentach – zamiast podziału na homoseksualizm czynny i bierny – rozróżnienie na skłonności homoseksualne przejściowe (zdarzające się w okresie dojrzewania) oraz skłonności homoseksualne głęboko zakorzenione. Obie te formy są przeszkodą wykluczającą od święceń kapłańskich.
Papież Benedykt XVI uczynił walkę z herezją homoseksualizmu w Kościele jednym z priorytetów swojego pontyfikatu. Już w pierwszych miesiącach po wyborze, latem 2005 r., nakazał wydać instrukcję surowo zakazującą święcenia osób homoseksualnych na kapłanów.
Poprzedził ją list rozesłany przez Stolicę Apostolską do biskupów na całym świecie, nakazujący natychmiastowe usunięcie z funkcji wychowawczych w seminariach kapłanów o skłonnościach homoseksualnych.
W sumie to wręcz rewolucja.
Ale osoby homoseksualne, także wśród duchownych, nie narodziły się wraz z nastaniem pontyfikatu obecnego papieża.
Od lat 80. ubiegłego wieku mówi się o istniejącym w Kościele katolickim lobby homoseksualnym czy też o lawendowej mafii. Niestety, zbyt długo wśród katolików panowało ogromne zamieszanie pojęciowe i doktrynalne. Zmienił to dopiero obecny pontyfikat.
W praktyce decyzje papieża oznaczają, że…
… nie tylko akty homoseksualne, ale sama skłonność wyklucza kandydata do kapłaństwa w Kościele katolickim. Homoseksualizm jest nie do pogodzenia z powołaniem kapłańskim. Przejściowe skłonności homoseksualne muszą zostać wyleczone jeszcze przed przyjęciem na pierwszy rok studiów albo do nowicjatu.
A jeśli lata temu taki ksiądz-gej został już wyświęcony?
Mężczyźni o skłonnościach homoseksualnych już będący księżmi zachowują ważność święceń, ale są surowo wezwani do zachowania wszystkich przykazań Bożych oraz do podjęcia terapii.
Czego brakowało pontyfikatowi Jana Pawła II ws. walki z homoherezją?
Także w Kościele nikt nie może wiedzieć i zrobić wszystkiego, także w Kościele podlegamy prawom rozwoju. Bł. Jan Paweł II rozpoczął walkę z homoherezją, którą kontynuuje i rozwija jego znakomity następca. Podam tylko dwa konkretne przykłady. Pierwszy to rozpoczęcie prac w Watykanie już pod koniec lat 90. nad dokumentem zakazującym święcenia osób homoseksualnych na księży.
Drugi przykład to wydanie w 2001 r. niezwykle ważnego dokumentu, zgodnie z którym wszystkie przypadki wykorzystania seksualnego osób nieletnich przez duchownych muszą być natychmiast zgłaszane do Watykanu. Dzięki tej decyzji Jana Pawła II od kilkunastu lat o wiele trudniej jest tuszować tego rodzaju skandale na poziomie lokalnym.
Czy chrześcijaństwo jest odporne na to, co ksiądz nazywa propagandę homoseksualną?
Nie do końca. Moją pracę zaczynałem jako zmaganie się ze śmiertelnym zagrożeniem zewnętrznym chrześcijaństwa, ale stopniowo odkrywałem, że podział nie jest taki prosty. Przeciwnik jest nie tylko na zewnątrz Kościołów i związków wyznaniowych, on jest także w środku, nieraz dobrze zamaskowany, jak koń trojański.
Istnieje nie tylko problem homoideologii i homo-lobby na zewnątrz chrześcijaństwa, istnieje analogiczny problem także wewnątrz niego, gdzie homoideologia przyjmuje postać homoherezji.
Czym w ocenie księdza zagraża katolikom herezja homoseksualizmu?
Stawką w tym sporze jest m.in. zachowanie jedności Kościoła katolickiego w najbliższych dziesięcioleciach. Niestety, z tego właśnie powodu w ostatnich latach podzielił się na dwie nowe wspólnoty światowy Kościół Episkopalny. Natomiast w USA doszło do rozłamu w Kościele Ewangelicko-Augsburskim.
Z czego wynikają te podziały?
Chodziło głównie o udzielanie homoseksualistom święceń kapłańskich i biskupich. Chrześcijanie odpowiedzialni, będący przeciw temu, nie chcieli pozostawać w jednej wspólnocie z chrześcijanami lekkomyślnymi i zdezorientowanymi, którzy są za taką praktyką.
Także w Kościele katolickim są duchowni, którzy przeciwstawiają się w tym względzie Ojcu Świętemu. Właśnie w ostatnich dniach z tego powodu zostali nieodwołalnie usunięci ze swoich stanowisk kolejni dwaj młodzi biskupi: Róbert Bezák (52 lata) z Trnawy na Słowacji oraz dominikanin, Vilhelm Lapelis (51 lat) z Lipawy na Łotwie.
W jaki sposób reagować na homoseksualizm wśród duchownych?
Niezwykle ważna jest dla mnie opinia ks. prof. Józefa Augustyna, który mówi wyraźnie o lobby homoseksualnym w Kościele. Jego zdaniem problem jest nie tylko „w nich”, ale i w naszej reakcji „na nich”.
Chodzi o to jak my, księża i ludzie świeccy, reagujemy na ich zachowania. Dajemy się zastraszyć, wycofujemy się, nawołujemy do milczenia, udajemy, że problemu nie ma? Czy też odwrotnie: stawiamy czoło, mówimy o nim jasno, odbieramy wpływy, usuwamy ze stanowisk?
Nie powinni oni pracować w seminariach duchownych ani na żadnym ważnym stanowisku. Taka jest wola Ojca Świętego. Jeżeli lobby homoseksualne istnieje i ma coś do powiedzenia w jakichkolwiek strukturach kościelnych, to dlatego, że mu ustępujemy i schodzimy z drogi. Jeżeli a priori zakładamy, że nigdy nie było, nie ma i nie będzie lobbowania homoseksualnych księży, to wtedy właśnie wspieramy to zjawisko.
Lobby homoseksualne duchownych staje się wówczas bezkarne i jest zagrożeniem. Tak mówi ks. Augustyn – jeden z największych autorytetów Kościoła, autor mnóstwa znakomitych publikacji z zakresu duchowości.
A jak ksiądz reaguje?
Pisząc artykuły (np. „Z Papieżem przeciw homoherezji” – red.), które, jak widać, spotykają się z wielkim uznaniem i odzewem. W ten sposób znacząco wpływają one na świadomość ludzi, a tym samym na sytuację w Kościele.
Czy w łonie Kościoła trwa walka o stołki dla homoseksualnych duchownych?
W łonie Kościoła trwa walka o stołki dla homoseksualnych duchownych?
Sprawnie działający, bezwzględnie wspierający się homoseksualiści mogą szybko osiągnąć dominację w wielu rejonach hierarchii kościelnej, stać się tam „grupami trzymającymi władzę”, które mają przemożny wpływ na nominacje i życie Kościoła.
I co wtedy?
Jak napisałem w tekście „Z Papieżem przeciw homoherezji”, wtedy np. do seminarium mogą zacząć przychodzić klerycy, którzy są już młodszymi partnerami homo-księży. A kiedy rektor lub inny przełożony usiłują ich usunąć, bywa, że w rezultacie to oni sami zostają usunięci, a nie homo-klerycy. Innym razem, kiedy wikary próbuje bronić młodzież przed molestującym ją proboszczem, to dyscyplinowany, szykanowany i przenoszony jest on, a nie proboszcz.
W ten sposób uczciwy człowiek za odważne wypełnienie swojego podstawowego obowiązku przeżywa gehennę. Zdarza się, że szantażuje się go, poniża i oczernia. Kiedy z kolei ksiądz lub zakonnik sam jest molestowany przez kolegę albo przełożonego i idzie do wyższego przełożonego z prośbą o pomoc i obronę, nieraz trafia na geja jeszcze większego.
Benedykt XVI spotyka się z ofiarami wykorzystywania seksualnego ze strony duchownych. Co oznaczają takie gesty?
Że dzieci są naszym największym skarbem. Że dzieci i młodzież trzeba chronić nade wszystko. Ich dobro trzeba stawiać ponad „image” jakiejkolwiek instytucji. W każdym środowisku trzeba zwalczać patologie, które mogłyby im zagrażać. Kościół katolicki jako pierwszy pokazał wszystkim, jak czynić to skutecznie.
Wzorem może tu być niemiecki jezuita, dyrektor gimnazjum w Berlinie, ks. Klaus Mertes, który wykazał się bezkompromisowością w zapobieganiu pedo- i efebofilii w Kościele oraz w staraniach o wypłacanie możliwie najwyższych odszkodowań ofiarom. Za tę działalność zyskał sobie uznanie w całych Niemczech i niedawno został uhonorowany prestiżową Nagrodą Gustawa Heinemanna.
Teraz czas na oczyszczenie w innych instytucjach, środowiskach i grupach zawodowych, oby wszędzie naśladowano przykład Kościoła.
Pisząc o homoherezji naraził się ksiądz kościelnemu homo-lobby?
Im bardziej bym się bał, tym bardziej powinienem pisać. Inaczej oznaczałoby to, że normalna większość daje się sterroryzować zaburzonej mniejszości, że Kościołowi narzuca swoje zdanie jakaś grupa, która absolutnie nie ma do tego prawa. Tymczasem Kościół ma bezwzględnie słuchać swojej Głowy, czyli Jezusa Chrystusa i tym samym Jego pierwszego przedstawiciela na Ziemi – papieża, a nie jakichkolwiek grup interesów.
Ja mam wielu znaczących wrogów, ale też o wiele więcej o wiele potężniejszych przyjaciół i sojuszników. Ludzi przyzwoitych jest na szczęście większość – oni przeważają.
Z jakimi reakcjami spotkał się ksiądz po publikacji tekstu o homoseksualnym lobby w Kościele („Z Papieżem przeciw homoherezji”)?
W 95 proc. są to reakcje bardzo pozytywne. Ludzie cieszą się z oczyszczenia Kościoła, podobnie jak cieszymy się z posprzątania domu.
Stwierdzał ksiądz, że o problemie z homoseksualizmem pisze za namową pewnych osób? Kogo?
Odpowiadam tak na wezwanie jednego z trzech największych mistrzów duchowych współczesnej Polski – ks. prof. dra hab. Józefa Augustyna z „Ignatianum” w Krakowie – aby zdecydowanie przeciwstawiać się środowisku homoseksualnemu w Kościele. Dwóch pozostałych mistrzów duchowości, doskonale znających Kościół i jego choroby, to ks. prof. dr hab. Edward Staniek z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II oraz ks. dr Marek Dziewiecki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Oni także bardzo pozytywnie wyrażają się o moim opracowaniu.
Co na to Watykan?
Ostatnio przyszło też niejako potwierdzenie i błogosławieństwo dla mojego tekstu z najwyższego poziomu, bezpośrednio z Watykanu. Otóż od początku lipca Radio Watykańskie na swoich falach prezentuje w każdą środę, w odcinkach, mój artykuł „Z Papieżem przeciw homoherezji”.
Czyni to w wolnym miejscu po sprawozdaniach z katechez Ojca Świętego ze środowych Audiencji Generalnych dla pielgrzymów z całego świata, które są w tym miesiącu zawieszone. Tłumaczenie mojego tekstu na język czeski zostaje następnie umieszczone na oficjalnej stronie Radia Watykańskiego, które jest głosem papieża i Stolicy Apostolskiej. Widocznie uważa się tam, że jest szczególnie trafnym komentarzem do nauczania Kościoła.
Na pewno są jednak i negatywne komentarze.
Z publicznie mi znanych jest jak dotąd tylko jedna negatywna opinia. To tekst pani Katarzyny Wiśniewskiej z „Gazety Wyborczej”, która usiłuje całkowicie zaprzeczyć moim tezom. Ale ja nawet nie potrzebuję jej odpowiadać, bo robią to za mnie dziennikarze oburzeni jej zachowaniem.
Ogólnie tekst pani Wiśniewskiej oceniany jest jako kompromitujący, jako żenująco niekompetentny i nieuczciwy. Roman Graczyk określa go jako „antyhomofobiczny bełkot”.
A co o księdza publikacjach nt. homoherezji sądzi Wielki Kanclerz Uniwersytetu Papieskiego kard. Stanisław Dziwisz?
Głoszenie zdrowej nauki i sprzeciwianie się wszelkiego rodzaju herezjom jest podstawowym obowiązkiem wszystkich członków Kościoła: papieża, kardynałów, biskupów, księży, ludzi świeckich. Dlatego należy przyjąć, że mój biskup cieszy się ze wszystkiego, co autentycznie oczyszcza i umacnia Kościół, co pomaga wprowadzić w życie nauczanie Ojca Świętego.
12 września o godz. 17:39 11377
W kościele, mówić o kościele można jak o trupie – albo dobrze, albo wcale.
12 września o godz. 17:45 11378
Sposób wypowiadania się przez przedstawicieli KK w Polsce wydaje się być powszechny (poza nielicznymi wyjątkami) również w wymiarze lokalnym.
Jestem nauczycielem w 25-tysięcznym mieście, szkoła jest duża, religii uczy dwóch księży i jedna katechetka. Jakież było moje zdumienie, gdy od uczniów dowiedziałem się, że:
– mój styl życia świadczy o tym, że jestem zagubiony,
– prawdopodobnie jestem gejem.
To mówił na forum całej klasy ksiądz!!! Dlaczego? Nie mam pojęcia, ponieważ ten pan nie zamienił ze mną nigdy ani jednego słowa! Nie zna mnie osobiście, obserwuje jedynie mnie niejako z zewnątrz.
O całej sprawie poinformowałem dyrektora, czekam na to, co będzie działo się dalej – w przypadku braku reakcji, będę działał dalej, ponieważ nie pozostawię tej sytuacji w takim stanie, jak obecnie – bo kto wie, o kim i co mówią jeszcze uczniom panowie od religii?
12 września o godz. 17:59 11379
Tu jest caly zapis debaty, ktora byla bardzo ciekawa:
http://youtu.be/Bjsjurrd71s
12 września o godz. 18:35 11380
No właśnie, można mówić wszystko: to ja ci mówię kołku, że wypisując tu te swoje bzdury i robiąc za celebrytę w telewizorze, jesteś jedynie leninowskim pożytecznym idiotą, i nikim ponad to.
12 września o godz. 20:28 11382
Dzięki Kot, zastanawiałem się właśnie, czy to gdzieś będzie, bo oglądałem jedynie fragmenty. No ale to troszkę partyzancka wersja, mam nadzieję, że nie zdejmą od razu…
12 września o godz. 23:46 11384
Działalność polskiego Kościoła jest nie jest niczym zaskakującym. Miliardy złotych płynących każdego roku od podatników do Kościoła wymusza takie, jak szanowny autor opisał, postępowanie. Przecież Kościół musi jakoś zmobilizować wyborców i dać pretekst do głosowania na degeneratów stawiających interes biskupów ponad interes podatników. Musi być konflikt, muszą być wrogowie, muszą być „moralne” nakazy wymagające stanowczej „obrony”, muszą być „prawdziwi” katolicy i patrioci broniący wiary i „niepodważalnych” praw moralnych. Tylko konflikt daje właściwą skuteczność a podłość kościelnych „nauk” gwarantuje skuteczną selekcję sługusów. Przy okazji, ale o tym już się nie mówi głośno, dopilnują te sługusy aby miliardy nadal płynęły.
13 września o godz. 0:08 11385
Sam fakt stawiania takiego pytania i dyskusji na serio na jego temat świadczy, że kościół ex definitione nie jest miejscem do rozmowy.
Z czego zdają sobie świetnie sprawę zarówno pytający jak i „szukający” odpowiedzi, w istocie potwierdzając absurd zagadnienia.
A pytanie treścią i formą (pytanie kogoś o pozwolenie skorzystania z praw ludzkich) wskazuje jedynego logicznego adresata – dyrektora zakładu penitencjarnego.
Tylko – po co?
13 września o godz. 8:22 11388
Podstawowym przykazaniem każdej religii jest „Nie bedziesz zadawał pytań”.
13 września o godz. 12:22 11393
A można mówić w kościele o tym, ze w Watykanie do niedawna można było mieć sex z dwunastolatkami?
Tutaj: http://wyborcza.pl/1,75968,14596107,Kreta_mysl_prezesa__Kaczynski__seks_i_papieze.htm
Kaczyński dał plamę jak zwykle zresztą!
Śmiechu warte!
13 września o godz. 13:26 11394
Kościół jest w Polsce równie zbędny, co państwo socjalne.
Jakby Jezus wiedział, że Królestwo Boże nie nadejdzie przez 2000 lat, byłby mocno zdziwionyi mógłby zostać ateistą.
PS. Polecam J.D.Crossan ‚Kto zabiłó Jezusa’ oraz B.Ehrman ‚Przeinaczanie Jezusa’.
13 września o godz. 13:45 11395
Te, miglanc – to jednak nie można wszystkiego pisać, skoro wpis usunąłeś? No to jak to jest z tobą? Coś tu kręcisz.
13 września o godz. 13:45 11396
Panu, Panie Blogerze, to się nie dziwię, ale Michnikowi-kombatantowi boju o wolność – to tak.
Panie Blogerze, jest dzięki Michnikowi-kombatantowi wolność. Gadaj sobie więc Pan, co tylko chcesz i innym pozwól se gadać.
13 września o godz. 17:56 11399
W polskim Kościele wolno mówić o porządnie umytych przez parafianki kościelnych podłogach.
Można też bardzo miło porozmawiać o ofercie przykościelnego sklepiku z dewocjonaliami i o książeczkach pt. „Żydzi zabili Pana Jezusa”, oraz „Kto jest masonem w Sejmie RP”.
14 września o godz. 11:24 11405
Polecam redakcji Polityki i p.Markowskiemu przyjrzenie sie temu co rozgrywa sie aktualnie wokol osoby arcybiskupa Tebarz van Elst diecezji Limburg w Niemczech.
Sprawa zaczela sie ponad rok temu od listu 21 ks.proboszczow diecezji w ktorym sprzeciwiali sie rozrzutnosci biskupa szczegolnie przy budowie nowej rezydencji, zamilowaniu do zycia w luksusie , wystawnosc i przepych w oprawie uroczystosci religijnych, nieliczenie sie z roznymi glosami kierowanymi z parafi i organizacji parfialnych oraz instytucji i stroktur koscielnych. Szczegolnie budowa rezydencji i zwiazana z nia eksplozja kosztow wywoluje sprzeciw nie tylko wiernych diecezji ale rowniez urzedow koscielnych jak np. Kapituly katedry w Limburgu czy Dekanatu diecezji . Pierwotnie planowano wydatek ok 3,7 mln. € a obecnie wydano ok 10 a nalezy liczyc sie jeszcze z wydaniem dodatkowo ok 1,5 Uruchomiony przez biskupa mobing wobec wielu osob deklaracje podjecia dialogu z ktorego nic nie wynikalo poderwalo zaufanie do biskupa owocujace listem otwartym podpisanym przez ok 4,5 tys. wiernych. List ten wzywa biskupa do podjecia krokow zmierzajacych do podjecia rzeczywistego dialogu majacego na celu uspokojenie sytuacji w diecezji i odbudowanie zaufania do urzedu biskupiego.
Reakcja byla krotka wizyta biskupa w Rzymie po ktorej oglosil ze Stolica Apostolska darzy go pelnym zaufaniem. Jednak kilka dni pozniej jak grom z jasnego nieba spadla wiadomosc o wizytacji , przepraszam „braterskiej wizycie” z Rzymu kard. Lojoli.
Znamienne ze nikt z biskupow niemieckich nie staje w obronie skonfliktowanego biskupa. Ponadto nikt nie probuje sprawy przedtawiac jako atak na kosciol.
Biskup Tebarz van Eltz ma pecha poniewaz jego poprzednikiem byl bisk.Kamphaus , czlowiek bardzo skromny o bardzo duzym autorytecie wsrod wiernych ale rowniez i w Kosciele. Dal sie minn. poznac jako jedyny ktory sprzeciwil sie decyzji JP II o wystapieniu przedstawicieli Kosciola z komisji ktore rozpatrywaly sprawy kobiet znajdujacych sie w sytuacji konfliktowej czyli byly gotowe z roznych powodow przerwac ciaze . Aby tego dokonac legalnie musily otrzymac zaswiadczenie komisji ze pomimo rozmow z komisja trwaja przy swojej decyzji i otrzymane zaswiadczenie otwieralo droge do zabiegu w klinice. Duzy odsetek kobiet odstepowalo od wczesniej podjetego zamiaru ponadto komisja dysponowala srodkami do udzielenia pomocy zwlaszcza jezeli powodem byla sytuacja materialna. Powodem odmowy papiezowi byl argument ze kazde uratowane zycie jest warte tego aby przedstawiciel kosciola byl w takiej komisji . Otrzymal z Rzymu jako jedyny zgode na to aby jeszcze przez rok brac udzial w komisji i po roku bisk. Kamphaus zostal zobowiazany do przedstawienia raportu. Raport ten nie zostal nigdy upubliczniony.
Ponadto b.Kamphaus zdobyl sobie serca wiernych diecezji odstepujac swoje mieszkanie wielodzietnej nie katolickiej rodzinie uchodzcow. Sam zadowolil sie kuchna, sypialna i gabinetem do pracy. Po skonczeniu poslugi biskupiej przeniosl sie do domu opieki . Mieszka tam i na ile pozwala zaawansowana choroba Parkinsona pracuje .
Sposob rozwiazania konfliktu moze byc wzorcem wg ktorego beda rozwiazywane przez Papierza Franciszka podobne sprawy. Nalezy podkreslic ze wizytujacy diecezje kardynal ma prawie tydzien czasu na doglebne zbadanie sprawy.
14 września o godz. 12:22 11406
Tanaka
13 września o godz. 17:56 😆 🙁
14 września o godz. 15:14 11408
Mównienie o kościele „otwartym tekstem”, zwłaszcza przez świeckich i kościelnych „renegatów” w rodzaju ks. Lemańskiego, jest w Polsce gadaniem dziada do obrazu (a obraz do niego ani razu).
Dlatego podzielam wątpliwość Gekko, czy w ogóle zasadne jest pytanie zawarte w tytule niniejszego wpisu Gospodarza.
Mówienie dozwolone i aprobowane dotyczy co najwyżej tego, co przyładowo wymienia Tanaka.
14 września o godz. 17:36 11411
@ mag
Też podzielam satyryczną opinię Tanaki, oraz Twoją wypowiedź.
Gadanie dziada do obrazu nie jest jednak bezcelowe, na pewno nie z punktu widzenia interesów kk.
Dyskusje, panele, rozważania i egzegezy „przyzwoitych ludzi pomimo kk” (jak słusznie napisał Tanaka u p. Szostkiewicza) nad pustymi dogmatami i gestami kk – to bezpłodny rytuał, jaki każdy system opresji totalitarnej montuje w roli wentyla bezpieczeństwa i listka figowego swych bezwstydnych a standardowych praktyk.
Pożytek z tego ma jedynie sprytna instytucja manipulancka, legitymizując tym pozory, zawarte na spowijających zniewolone umysły sztandarach.
W istocie rzeczy, jedyna otwartość kościoła reprezentowana jest przez postawę wobec tych, którzy z „otwartości” chcieliby skorzystać opuszczając tę instytucję.
I to prawdziwy wymiar kościelnego „otworu”, przez który łatwo wepchnąć na siłę dziecko, ale dorosły i dojrzały umysłowo osobnik prędzej wyjdzie stamtąd przez ucho igielne.
A nawet, jak dyskusja o pochówku Mrożka wskazuje, nie „nogami do przodu”.
Oby nam się to nie zdarzyło… póki można wybierać 🙂
Pozdrawiam.
14 września o godz. 23:58 11414
mag, kot, gekko
Właśnie miałem zacząć odpisywać słuchając w tle muzyki. Przed paroma minutali leciał Nino Rota z „Amarcord”, więc miałem nastrój poetyczno-nieziemski, i chciałem szukać jakiegoś światełka w kościelnym tunelu.
A Rota się skończył i poleciał kawałek z ‚Band of Brothers’, coś tak tęsknie traconego, że już światełka nie będę szukał. Nie teraz.
Dobrze jest sobie przypomnieć te setki, tysiące grup ludzi w KK i te tysiące pojedyńczych postaci, które stulecia temu a i dziś jeszcze, próbowały, próbują ze swoim szlachetnym duchem, mądrą głową, swoim rzutem największej i najautentyczniejszej ludzkiej wrażliwości i empatii coś w Kościele zmienić na lepsze. Ci wszyscy waldensi, albigensi, arianie, katarzy… Almanachy jak najkonieczniejszej herezji są pełne tych nazwisk i pełne skróconych opisów ich, zwykle krwawej niedoli. Ich nadzieje uciszono w lochach, proch ze stosów rozwiał wiatr.
Dobrze jest sobie przypomnieć, że gdyby nie Arabowie, świat właściwie nie poznałby świata antycznej Grecji i Rzymu, bo wszelkie dzieła uznane za heretyckie Kościół zawzięcie ścigał, palił, zwykle razem z ich posiadaczami. Co świetnie przypomniał Umberto Eco.
Straciliśmy na zawsze większość tego, co w antyku powstało, dzięki Kościołowi, przez Kościół, w Kościele.
Są ciągle ci, co uważają że mimo wszystko należy próbować Kościół naprawiać. Chyba można ich zrozumieć, patrząc z perspektywy ojca, matki na własne dzieci, lub odwrotnie. Ale Kościół to nie dziecko i nie kochana matka.
Taka uparta chęć, potrzeba poprawiania, rozmawiania, mimo wszystko często staje się kompulsją, wchodzi w rejony niezdrowe, medyczne. To napięcie woli i nadziei rodzi skutki somatyczne i psychiczne.
A może zdrowiej zastosować się do powiedzianej żartobliwie recepty na życie serio: „nie możesz wytrzymać? To puść !”
Puść, odpuść, daj sobie spokój z Kościołem, z nieustannymi próbami mówienia, przekonywania, naprawiania, troskania się o niego za niego, troskania się o Bozię za Bozię. Niech to sobie zniknie, tak samo jak tyle setek religii, kultów, denominacji, które dawno wymarły razem ze swoimi zawziętymi wyznawcami.
Episkopat ostatnio coś nawijał na temat planu „debat” z niewierzącymi.
Co ma pokazać, jaki Kościół jest aktywny, jaki otwarty, szczery i prawdziwy. Może sobie planować debaty. Żeby debatować, musi być droga strona, wiele innych stron. Wystarczy, że one nie będą miały ochoty na „debaty” z Kościołem.
Zdaje mi się, że jest tak, że wystarczą proste i tanie środki. Nie dawać na tacę, nie przymuszać dzieci, by chodziły na katechezę, nie brać kościelnych ślubów, zaprosić na pogrzeb świeckiego celebransa, który powie coś ludzkim językiem. Wystarczy nie usiłować samemu się dobijać do Kościoła, by być wysłuchanym. Nie to nie.
Niech się chowa wsobnie, niech debatuje z lustrem, niech głosi swoje żądania wobec siebie samego i samego z nich rozlicza.
Wszystko się szybko skończy. Zostaną wyłącznie Sp. z o.o., konsorcja pośrednictwa nieruchomości, hurtownie wyprzedaży krzeseł, ławek, stuł i kielichów. Normalna gospodarka, żadna Objawiona religia. Normalna księgowość, żadne cuda.
Teraz leci John Williams, ‚Dry your tears, Africa’. Melodia fałszywie optymistyczna. Skrojona dla wzruszenia bladej gęby sytego mieszczucha.
15 września o godz. 5:48 11418
„naród, który ma złe pojęcie Boga, ma także złe prawa, złe państwo i złe rządy”.
——————————————————-
Kto poznał domniemanego Boga na tyle, by orzekać, które jego pojęcie jest złe, które dobre?
Antyklerykalne „Fakty i Mity” wymyśliły swoje credo: „Bóg – tak, Kościół – nie”. „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”. „Krasnoludki – tak, Kościół krasnoludków – nie”. Nikt zdrowy na głowę, kto miał cierpliwość, by przeczytać Stary Testament, nie może traktować poważnie krwiożerczego furiata Jahwe, który cierpliwym będąc, dał przykazanie „Nie zabijaj”, ale że równocześnie nie pozwoli grzesznikom ujść bezkarnie, własnoręcznie mordował egipskich pierworodnych nie wiadomo za co, a był tak wszechwiedzący, że musiał mieć drzwi pomazane krwią, by wiedzieć, gdzie są swoi, gdzie – obcy. W dodatku Doskonałość uwielbia smród palonych zwierząt ofiarnych. Innego Boga ani judaizm, ani chrześcijaństwo nie znają, zaś Doskonałość nie podlega ewolucji.
15 września o godz. 9:41 11420
Jerzy Pieczul
15 września o godz. 5:48
Każdy klecha zna Boga, jego myśli, jego słowa, jego zamiary i plany. Wie co lubi i czego nie. Na co ma smak, a co jest dla niego za słone.
Każdy klecha wie, że Bóg ma swój Plan wobec każdego człowieka. I każdy klecha na żywo komentuje te plany.
Wszystko jest całkowicie jasne i oczywiste. Kościół wie to od 2000 lat; inne kościoły i religie tak samo to wiedzą.
Gdyby Kościół nie wiedział dokładnie o co Bogu chodzi, pewnie by nie miał śmiałości prześladować ludzi i puszczać z dymem ich nędznych trucheł. Byłby tak jakoś poniekąd zawstydzony, znając przykazanie „nie zabijaj”. Ale każdy klecha wie, o co Bogu chodzi z tym „nie zabijaj”.
Człowiek bardzo lubi odczuwać w swojej duszy, że wszystko jest na swoim miejscu. Wtedy i kawior lepiej smakuje i kartofle ze słoniną mają bogatszy aromat.
15 września o godz. 10:18 11421
Tanaka
Dodałbym do tych wspomnianych przez Ciebie podniebnych…tfu!…podniebiennych rozkoszy przesuwanie językiem samotnego plasterka kiełbasy na kromce chleba, żeby się dłużej rozkoszować jej widokiem, oraz ogryzanie po kolei ząbków herbatników otrzymanych w prezencie może raz w roku. Potężnie to angażuje wyobraźnię. Można w tej sytuacji wierzyć w dobrego Pana Boga. Pod warunkiem, oczywiście, że się jest dzieckiem.
15 września o godz. 10:48 11422
@ Jerzy Pieczul, @ Tanaka
–
Na marginesie – władzę nad tłumem zdobywa się emocjami, nie rozumem.
Nie lekceważmy masowej potrzeby przynależności – to nie jest kwestia dziecinna, ale ontologiczna.
Na szczęście, w dobie globalizacji przyjemności masowych i aspiracji do magdalenek, potrzeba przynależności zwraca masy ku produktom Jobsa silniej, niż ku Jahwe.
Na nieszczęście, na globalnym rynku przynależności, aspiracja do kościoła Ajfona, poszerza niszę wyznaniowych dżihadów, skierowanych przeciw kwaśnym winogronom cywilizacji.
Pewnie, i na szczęście, już Z Góry zobaczymy, kto wygra ten bój o rynek afiliacji. Moim zdaniem bowiem, jeńców nie będzie.
15 września o godz. 11:20 11424
gekko
A propos „magdalenek” i innych podniebiennych rozkoszy, o jakich piszą Tanaka i J. Pieczul, dodam własną (z dzieciństwa) – kromka chleba z masłem, a może to była margaryna? potartą wyciśniętym czosnkiem.
Smakowało to jak chleb z kiełbasą swojską, o która w mieście bywało trudno.
Tak czy owak, dla mojej duszy i ciała nie znajduję już pokarmu w kościele. Od dawna.
15 września o godz. 11:33 11425
@ mag,
magDALENKA za MAGdalenkę…
bogim – bo przecież duchem, nie ciałem.
http://tinyurl.com/paxwye6
Nie zgrywam się, zakładam że o tym też można mówić w Nowym Kościele Ubóstwionym – bo przecież nienowe jego ubóstwo duchem, a broń Boże ciałem.
Więc – ubóstwiam!
–
PS niestety, moja magdalenka do napotkania tylko na Rozdrożu dróg wiodących do Rzymu, a nie na Plac. Szkoda. 🙁
Pozdrawiam.
15 września o godz. 11:35 11426
@ mag
jakoś mi się niepotrzebny fragment wkleił w 2-gim wierszu, embarras de richesse, przepraszam.
I jak tu trwać w ubóstwie?
15 września o godz. 11:36 11427
Gekko
Przepraszam, ale nie rozumiem i nawet się nie staram jako pilny, choć zaoczny uczeń prof. Doroszewskiego, który był mocno za tym, by mówić prosto. Zacytuję: „Jasność i prostota – największe estetyczne zalety stylu – są także najważniejszymi warunkami jego społecznego oddziaływania”.
15 września o godz. 12:02 11428
Jerzy Pieczul
Też jestem za prostotą i klarownością przekazu. Co nie znaczy, oczywiście, prostactwem językowym – by jak pisał C.K. Norwid – „odpowiednie dać rzeczy słowo”.
Z drugiej jednak strony lubię i cenię sobie, gdy ktoś potrafi „bawić się” językiem, bo to wszak żywa i zmieniejąca się materia.
Gdyby było inaczej, do dziś posługiwalibyśmy się staropolszczyzną i nie potrafili przełożyć na język wspólszesności skojarzeń, ekspresji, emocji, jakie niesie film, literatura, doświadczenia obyczajowe i w ogóle zmieniający się świat.
Przykładaj się więc, jednak przykładaj do zrozumienia.
Pozdro
(mam nadzieję, że ten skrót Cię nie razi).
15 września o godz. 12:22 11429
mag
Jasne, Szanowna mag. Trudno, bym jako szkolony w specjalności językoznawczej o tym nie wiedział. Jednak pierwszorzędną rolą języka jest komunikacja, nie zabawa. Czy to jest komunikacja, czy to jest zabawa: Gekko: „Na nieszczęście, na globalnym rynku przynależności, aspiracja do kościoła Ajfona, poszerza niszę wyznaniowych dżihadów, skierowanych przeciw kwaśnym winogronom cywilizacji”. A może bredzenie?
15 września o godz. 13:48 11430
Panie Jerzy!
Ja akurat przekaz od słów: „na nieszczęscie, na globalnym rynku przynależności”… zrozumiałam. Przyznaję jednak, że musiałam się mocno skupić, by się połapać w „gęstości” skrótów myślowych /metafor autora, które zatrąciły kiepską poezją (np. „kwaśne winogrona cywilizacji”).
Na obronę gekko mogę tylko powiedzieć, że zazwyczaj w dbałości o oryginalną formę wyrazu zazwyczaj nie przesadza, a z treściami przekazu przeważnie się zgadzam.
Mam nadzieję, że naszymi uwagami nie poczuje się dotknięty i weźmie je sobie do serca.
Obu panów pozdrawiam.
15 września o godz. 14:32 11431
mag
15 września o godz. 11:20
A jakby tak Ci proboszcz posmarował opłatek masłem czosnkowym – to co byś powiedziała, chciałabyś, chciała?
15 września o godz. 18:23 11433
Tanaka
„Chciałabym, chciała, chciałabym”…
O ile proboszcz nie byłby „młotkowym”.
P.S. Czekam na pocztę od Ciebie, leniu!
15 września o godz. 18:55 11434
O czym jeszcze nie wolno mowic w Kopsciele? O tym potwornym upiornym Genderze. Bobik napisal o nim ballade taka:
uż na gór szczytach przycichły jodły,
kura już poszła na grzędę,
czuwa wyłącznie – w zamiarach podłych –
potwór, co zowie się gender.
Śpi sprzedawczyni i żona szejka,
śpią słodko ciotka i wujek,
nawet lewacy chrapią w jaczejkach,
a gender siedzi i knuje.
Wciąż kombinuje nowe sposoby
w swych kulturowych okopach,
żeby na babę chłopa przerobić,
a babę znowuż na chłopa.
Z tradycji świętej, że chłop ma ptaka,
potwór upiornie się śmieje
i furt uprawiać leci po krzakach
straszny, zdziczały seks z gejem.
Truciznę wpuści do pomyślunku
uczciwej nawet kobiety,
za grosz złamany nie ma szacunku
dla słusznych słów katechety.
A jak rodzinę zwykłą to bydlę
przypadkiem dorwie w swe szpony,
to poniewiera nią tak obrzydle,
że jęczą kościelne dzwony.
Los tak już ciężko doświadczał naród,
tak wygarbował mu skórę,
a teraz jeszcze, w ramach domiaru,
zesłał mu tę kreaturę!
Bo niczym długi, rozbite Porsche,
głód, ogień, wojna, cholera,
wobec zarazy z wszystkich najgorszej:
tego potwora gendera.
15 września o godz. 20:24 11435
mag
Łojezusienazarejski !
Lece !
Zawołało coś
i na podłoge spadło pół djabła.
Kot
Do tego wiersza jak nic ilustracje powinien zrobić marian Walentynowicz.
Ten od Makuszyńskiego Koziołka Matołka.
Szkoda, że nie zrobi.
Ale może spuści z nieba
jak będzie potrzeba.
15 września o godz. 20:48 11436
Kocie M.
Jeśli to wierszyk spod Twojego pazura, to kon gratulejszyn. A jeśli Twojego port – parole, Bobika, to też gratulacje!
W ramach złowieszczego gendera podejrzliwie popatruję na mojego kota, bo on niby facet, ale zdecydowanie preferuje w przypadku swoich „państwa” płeć meską.
Gej ci on jest z natury, czy gender?
Proszę Cie uprzejmie o konsultację.
15 września o godz. 20:57 11437
N
Nie, mag. Autorem wiersza jest moj serdeczny Kumpel, Pies Bobik, ktoey jest Poeta. Chcialbym tak pisac jak B., niestety Pan Bozia nie dala.
A Twoj Kot jest najwyrazniej wytworem cywilizacji smierci albo oppetany przez Hello Kitty, albo- co najprawdopodobniejsze – jedno i drugie.
15 września o godz. 22:02 11439
Kocie M.
O matko!
To co ja mam zrobić z moim czarnym jak Czeluść Piekieł kotem Otellem, skoro sugerujesz że jest on wytworem cywilizacji śmierci?
15 września o godz. 23:27 11440
@ Jerzy Pieczul
15 września o godz. 11:36
„Gekko
Przepraszam, ale nie rozumiem…”
Proszę bardzo.
To dość powszechny wynik edukacyjny w kraju, ale tylko stara gwardia od prof. Doroszewskiego potrafi się jeszcze przyznać! Klasa! 🙂
– – –
@ mag
W podziękowaniu za obronę słusznych treści wystających znienacka, spod zamotanego płaszczyka, przed osłupiałym Jerzym Pe, dla sympatycznej Panny M z blogu trzeciego, zasyła Gekko Gekko.
O skutecznym rad sposobie, jak rozumu brak w rozmowie…
…Magdalenka się nie lęka
gdy winogron kwas ją nęka;
zbyt ambitnych chuci zgagę
gasi, kładąc na lekturze lagę.
Zwięzły przykład to zaiste,
by ambicje mieć z namysłem.
Tak czytanie z rozumieniem
nie wydaje się brzemieniem.
–
Z ukłonami 😉
15 września o godz. 23:30 11441
Post scriptum ad rem.
O czym wolno mówić w kościele?
W kościele wolno mówić należy o młynach.
15 września o godz. 23:39 11442
@ Kot Mordechaj
15 września o godz. 18:55
–
Ja mam wizję przezacnej Ballady O Genderze , sączonej przez Dziadów Kalwaryjskich, u stóp domów modlitewnych i stacji metra.
Bobik może na tę okoliczność zbierać rekompensatę za utracone dobra do miseczki im. ś.p. Komisji Wspólnej.
Z tą wizją (dziękuję!) udaję się w dream!
🙂 🙂 🙂
16 września o godz. 0:12 11443
Gekko
Wielkie dzięki za piękne piosenki (choćby tylko jedną), bo ten wierszyk wypadałoby śpiewać.
Coś mi chodzi w głowie, ten rytm. Nie, nie mam na myśli Andrusa (z „Trójki”). Kogoś starszego raczej.
P.S.
NIestety, Kot M., jak dotąd, nie poinstruował mnie, co mam zrobić z moim szatańskim kotem.
16 września o godz. 6:59 11449
Szanowny Panie Jarosławie Makowski, napisałem coś do pana Gekko (raczej „pana”, jako że panie są o wiele piękniej prostomówne), za długo to pisanie trwało, więc kliknąłem „opublikuj” program powiedział: „błąd”. Kiedy kliknąłem strzałkę cofania, powróciła strona komentarzy, ale już bez mojego wpisu. Zaczynać od nowa – ponad moje siły i cierpliwość. Z techniką wiele można, czemu więc wybrany jest tak głupi wariant, że przez małe przeoczenie komentator wszystko traci? W ogóle irytują mnie i śmieszą logowania i zabezpieczenia nie wiadomo przed czym, skoro chamstwo i tak pokonuje je z łatwością.
16 września o godz. 8:06 11450
Poprawka: „za długo to pisanie trwało, więc KIEDY kliknąłem „opublikuj”…
16 września o godz. 10:34 11454
Gekko
Toż ja pisałam o tych młynach na którymś z blogów, że wolno mielą.
I o tym wolno mówić w kościele, bo to od stuleci bardzo wygodna wymówka dla krk.
Zanim się kościół przyzwyczaił, że jednak to Ziemia kręci się wokół Słońca a nie odwrotnie, dużo czasu musiało upłynąć. Palenie czarownic ustało stosunkowo niedawno. Gdzieś wyczytałam, że ostatni taki stos w Polsce miał miejsce w 1938 (!)
Na transplantacje w końcu łaskawie Rzym przystał, bo jednak ratuje życie również klechom.
Nie inaczej okaże się z in vitro. Gdy już księża będą mogli się żenić, a zawiedzie zgodna „prawem bożym” metoda prokreacji.
16 września o godz. 10:45 11455
Gekko
Gdzie Ty mieszkasz, jeśli wolno spytać?
A pytam dlatego, że może zechciałbyś pojawić się przy placu Na Rozdrożu w Warszawie, gdzie od czasu do czasu spotyka się pewna grupka spiskowców blogowych. Jeden to pojawia nawet mimo tego, że żyje w Lyonie!
Fajnie, tak myślę, byłoby Cię poznać w realu.
16 września o godz. 12:14 11457
@@ mag, Gekko
…wolno mówić o młynach…
Dlatego młynarze KK mówią wolno, z namaszczeniem, uroczyście, dobitnie, akcentując rytmicznie. Twarze mają rumiane, oczy nalane, a brzuchy ciężkie i zaokrąglone. Fartuchy zaś rozbielone. Wszystkie atrybuty młyna,pochodne od koła, żaren, chroboczących przekładni, sit i lejów zasypowych.
Który z młynarczyków nie przestrzega niepisanej instrukcji BHP, ten szybki znajdzie swe palce w żarnach, utarte na krupczatkę.
16 września o godz. 12:56 11460
Kot Mordechaj
15 września o godz. 18:55
O czym jeszcze nie wolno mowic w Kopsciele? O tym potwornym upiornym Genderze. Bobik napisal o nim ballade …
Wiersz Bobika znakomity.
Niestety Ty kompletnie nie masz racji. W Kościele nie tylko można, ale nawet trzeba mówić o Genderze. I mówi się o nim na wiejskich odpustach, na „uczonych” wykładach. Radiu i telewizji. W gazecie ogólnokrajowej i w parafialnych gazetkach.
O Gender mówi się na okrągło. Problem w tym, jak się mówi.
16 września o godz. 12:58 11461
mag,
daj Kotu spokój 👿 😉
18 września o godz. 15:04 11486
No dobra. Skoro tamten wiersz o Genderze tak sie Wam spodobal, to podsune nastepny. Natchnieniem byla trwajaca konferencja prasowa Macierewicza i jego „zespolu” specjalistow od sklejania modeli samolotow i obserwacji skrzydla z kabiny pasazerskiej:
Przychodzi baba raz do lekarza,
dolegliwości swoje wylicza,
a lekarz na to: oj, kurka z twarzą,
pani ma zespół Macierewicza.
Panie doktorze! – baba z lamentem –
czy taki zespół da się wyleczyć?
Toć przez choróbsko toto przeklęte
łażę i ciągle gadam od rzeczy.
Ludzie mi kręcą na czole kółka,
wyśmiewa ze mnie się pół narodu,
daj mi pan, błagam, jakieś pigułki,
żebym ze zdrowiem była do przodu.
Bardzo mi przykro – doktor odpowie,
i z oka otrze łezkę goryczy –
jak już ktoś taki zespół ma w głowie,
to medycyna leży i kwiczy.
Żadne tabletki czy lewatywa,
żadne zabiegi tu nie pomogą,
bo nic na taki zespół nie wpływa,
nawet śmiech próżny, wzgarda i wrogość.
Choćby odtrutkę ktoś lał do dzioba,
choćby psychiatra siedział do rana,
nic nie da skutku, bo to choroba
na rzeczywistość impregnowana.
Zakrzyknie baba: laboga, rety!
Tom wpadła w kompot jak jaki Pyrrus!
Skąd do porządnej polskiej kobiety
taki się wredny przyplątał wirus?
Jak tu żyć dalej z takim zespołem,
jak normalności pozór zachować?
Ja się pochlastam lub wpadnę w dołek,
jeśli nie będę już nigdy zdrowa!
I z gabinetu poszła na sumę,
chlipiąc w chusteczkę “Jezus, Maryja!”,
a doktor do się szepnął w zadumie:
tego wirusa lepiej omijać.
18 września o godz. 18:47 11491
Kocie M.
Cudo na kiju! Ten wierszyk. Niech żyje poeta Bobik!
19 września o godz. 23:26 11522
@ mag
piękne dzięki za zaszczytne zaproszenie 🙂
Zobaczyć tak mag_iczną duchowość w Jej Cielesności, to jednak, faktycznie, byłoby dla mnie stanąć na rozdrożu… 😉
Niestety… nie bywam tam, gdzie mieszkam, nie ten już wiek 🙁
PS Jak chodzi o rytmy mej plugawej przyśpiewki, to szukałbym w okolicach Księdza Baki?
–
@ Tanaka
O wolności mówienia , której doskonalenie opisujesz – to, zaprawdę, jej motto:
„…aby jęzor giętki pokręcił wszystko, czym słabuje głowa, a wiernym był – jak haczyk wędki, ubogi pustką – jako mysz stepowa…”
Klasyka 😉
19 września o godz. 23:40 11523
Z humoru zeszytów życzeń i zażaleń:
Jerzy P.
„…napisałem coś do pana Gekko (raczej „pana”)…kliknąłem „opublikuj” program powiedział: „błąd”…przez małe przeoczenie komentator wszystko traci (…) skoro chamstwo tak pokonuje…”
–
Ale za to czytelnik zyskuje wszystko, a „chamstwo” pewnie – programowe.
–
PS – Czy można prosić o kod źródłowy tego programu, najlepiej chodzący pod windowsami? Program to bowiem na zawołanie: chwilo – trwaj!
25 września o godz. 10:46 11616
Szczerze Państwu powiem, że jestem już dosyć mocno zmęczona bezustanną dyskusją i nagonką na kościół katolicki. Rozumiem, że media w Polsce są lewackie i że reprezentują środowiska którym z kościołem nie po drodze, ale skala zjawiska zaczyna przybierać niebezpieczne rozmiary. Trochę w tej debacie zaczyna być widoczna dysproporcja i brak miejsca na poglądy inne niż „antyklerykalne” i „antykościelne”. Tylko taka mała dygresja…